niedziela, 1 grudnia 2013

Itaewon, Changdeokgung i spotkanie z reżyserem (16.11.2013)

Aż mi wstyd za siebie i totalne zaniedbanie tego bloga. Nic nie obiecuję, bo potem i tak nie potrafię dotrzymać obietnicy, ale postaram się
Dziś na szybko wrzucę tylko fotki z 16 listopada, kiedy to pojechałam do Seulu na Itaewon (słynna dzielnica obcokrajowców) w celu zakupienia butów na zimę, oraz w okolice Jongno-3ga, gdzie spotkałam się z reżyserem filmowym Jang Kun-jae. Reżysera poznałam kilka miesięcy temu (w kwietniu, dokładnie), gdy zostałam poproszona o tłumaczenie na festiwalu Off Plus Camera w Krakowie. Reżyser Jang był jednym z finalistów konkursu głównego i było to dla mnie naprawdę niesamowite przeżycie. Nie ukrywam, spodziewałam się, że nigdy już reżysera nie zobaczę, ale życie jest dość ironiczne i tak to po wcale nie tak długim czasie udało nam spotkać się ponownie.

Reżyser na spotkanie przyszedł ze swoją żoną i siedmiomiesięczną córeczką Woori. Śliczne maleństwo o ogromnych oczach. ;) Razem udaliśmy się zwiedzać pałac Changdeokgung (reżyser z rodziną widział go również po raz pierwszy, pomimo bycia mieszkańcem Seulu) oraz na lunch i przepyszną herbatę. 

Ale najpierw - Itaewon. O samej dzielnicy można poczytać sobie więcej tutaj (niestety tylko po angielsku). Zdecydowałam się tam pojechać metrem z samego Asan - co zajęło mi i mojej współlokatorce, które mi towarzyszyła, prawie trzy godziny. Powód wycieczki? Głównie fakt, że Itaewon jest prawdopodobnie jedynym miejscem w całej Korei, gdzie można dostać "duże rozmiary", przystosowane do potrzeb obcokrajowców. Tak, mój rozmiar 39/40 jest tu uważany za olbrzymi. Na szczęście udało mi się dostać bardzo fajne kozaki, które mam nadzieję starczą mi na kilka zim. :)

Znalazłyśmy tajne przejście do tylnych uliczek.


Malownicza restauracja.

Piesio razy chow-chow, który nie bacząc na hordy obcokrajowców drzemał sobie na stole.

Było nieco pod górkę.

Jedna z bocznych uliczek ze sklepikami.

Po szczęścliwym zakupieniu obuwia, R. wpadła (dosłownie) na ulicy na znajomego, a ja udałam się na spotkanie z reżyserem. Zjedliśmy lunch i ruszyliśmy zwiedzać Changdeokgung!

Żona reżysera, reżyser, ja, Woori. :D











Sala tronowa.


Typowy widok w Seulu - tradycja wymieszana z nowoczesnością.



Królewska sala obrad.

A to sufit.












A to ciekawostka - tradycyjny system przeciwpożarowy. Waza ta napełniona była wodą i miała odstraszać ducha pożarów/ognia. Kiedy ów duch zobaczył swoje odbicie w wodzie, uciekał w popłochu, dzięki czemu zapobiegano pożarowi.


Lampka coś nie pasuje do epoki.

Reżyser z córeczką. <3





A to już okoliczne uliczki.

I bardzo przytulna herbaciarnia.

Moja herbata, nie pamiętam już z czym, chyba jujubą.

DOBRA BYŁA.

Po herbatce reżyser zapragnął gukhwabbang - ciasteczek o kształcie kwiatka z pastą z czerwonej fasoli w środku. Tak to mniej wyglądało i było przepyszne.

To tyle z mojej ostatniej wycieczki do Seulu! Muszę jeszcze nadrobić wycieczkę na Jeju, która miała miejsce jeszcze w październiku, oraz co się działo w szkole, czyli jak to zostałam reżyserem, scenarzystą i liderem dwóch klas naraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz