piątek, 11 października 2013

O kpopie słów kilka

Ten post nastąpić musiał. Kpop. Koreańska muzyka pop. Nie będzie to jednak próba przedstawienia Wam tego zjawiska, ani nawet pokazania poszczególnych zespołów. Chciałam raczej opisać, jak to tutaj wygląda - bo z perspektywy obcokrajowca mieszkającego w Europie czy Ameryce, w Korei wszystko obraca się wokół kpopu. Co prawdą nie jest.

Jak większość z Was wie, jeszcze niecałe dwa lata temu porządnie "siedziałam" w kpopie, interesowałam się zespołami, tłumaczyłam wywiady, oglądałam programy z idolami. Drogi nam się trochę od tego czasu rozeszły, ale prawda jest taka, że nie żałuję czasu poświęconego kpopowi. Głównie dlatego, że dzięki śledzeniu poczynań piosenkarzy znacznie poprawiłam swoje umiejętności językowe pomimo ograniczeń, jakie nakładało na mnie studiowanie języka koreańskiego w Polsce bez możliwości wyjazdu do Korei. Także jako metoda nauki języka - świetna sprawa, polecam z doświadczenia. 

Jak to się ma z kpopem w Korei? Ano w telewizji, gazetach czy na posterach idole znani z boysbandów/girlsbandów są wszędzie. Reklamują kosmetyki, ubrania, kawę, nawet biustonosze. Piosenki atakują nas ze wszystkich stron - w restauracjach, w sklepach, na ulicy. Szczególnie to "na ulicy" działa człowiekowi na nerwy. Prawie każdy sklep ma ustawione./zainstalowane na zewnątrz głośniki i puszcza muzykę (zwykle na full). Dodatkowo często przed sklepem stoją jego pracownicy i przez megafony/mikrofony z kolejnymi głośnikami nawołują do odwiedzenia sklepu. Dzięki temu wszystkie dzielnice sklepowe w Korei są wypełnione potwornym hałasem, który po jakimś czasie bardzo męczy.

Dość ciekawie sprawa wygląda na naszym kampusie - nie mam porównania czy tak jest na większości uniwerków w Korei, ale u nas, idąc na zajęcia, możemy słuchać muzyki puszczanej przez kampusowy radiowęzeł. :) Zwykle są to koreańskie hity, ale zdarzają się i zagraniczne piosenki.

Bardzo popularna ostatnio w Korei piosenka, gdzie się nie pójdzie to ją puszczają (ostatnio słyszałam ją w Daiso, sklepie typu "wszystko za 4,50".) Poddałam się i wrzuciłam na własne iTunes. ;)

Również często słyszana przeze mnie piosenka "sklepowa". Jak można się było spodziewać, niezbyt popularna wśród międzynarodowej widowni. Ale jak zdążyłam się zorientować, Korea ma zupełnie inny gust niż fani poza jej granicami.

Wracając do kpopu. Poza przykładami powyżej - sklepów i reklam - kpopu właściwie nie widać. Nie wiem, miałam wrażenie, że sklepy z płytami, plakatami i fanowskimi gadżetami będą tu na każdym kroku, tak jednak nie jest. W Cheonan poza Kyobo (dużą księgarnią, coś a la Empik) nie widziałam żadnych albumów/magazynów/gadżetów. W Seulu trzeba się udać na Myeongdong, by znaleźć sklepy (często oficjalne) z duperelkami związanymi z kpopem. W porównaniu jednak z ebayem czy yesasia, czyli dwiema najpopularniejszymi stronami internetowymi jeśli idzie o zapewnianie międzynarodowym fanom płyt ich ulubionych zespołów, ceny są o wiele tańsze. Zwykle o kilka do kilkunastu dolarów.

Jeśli chodzi o fizyczne albumy, brak sklepów tego typu może być związany ze "zinternetyzowaniem" Korei. Większość Koreańczyków zamiast kupować płytę, której i tak nigdy nie odsłuchają, kupuje utwory online. Płyty kupują tylko zapalone fanki, którym zależy na podwyższeniu sprzedaży danego albumu, żeby ich ulubiona gwiazdka mogła wspiąć się na szczyty list przebojów. Albo przygodni fani, którzy chcą dostać się na jakiś fansign/koncert/program muzyczny. Zwykle potrzebna jest wtedy fizyczna kopa albumu (i trochę szczęścia - nie uwierzylibyście, jak koreańskie licealistki i gimnazjalistki potrafią walczyć, byle zobaczyć swojego oppę, hah).

Na zakończenie parę (poruszonych, ale to z podekscytowania i aparatu, który swoje już przeszedł) zdjęć z Międzynarodowego Festiwalu Tańca w Cheonan, którego to otwarcie uświetnił m. in. bardzo popularny ostatnio boysband Teen Top (tutaj ich najnowsza piosenka, którą zresztą chłopcy wykonali :D). Bawiłam się świetnie - w przeciwieństwie do Koreańczyków, którzy na koncertach siedzą albo stoją jak kołki i nagrywają cały występ na swoich wielgachnych komórkach.






1 komentarz:

  1. Ja wolę asian folk niż k-pop czy j-pop :) co kto lubi. A nawiasem mówiąc... ostatnio zaczęłam się uczyć chińskiego. To nie koreański, ale tak czy siak, wkroczyłam w cudowny świat krzaczków <3

    OdpowiedzUsuń