Kontynuacja moich przygód z pierwszego tygodnia pobytu w Korei.
Seul, 31.08-01.09.2013
Do Seulu udałam się z rana, niestety w Cheonan okazało się, że na ekspresowy autobus do Seulu będę musiała czekać 1,5h. Na szczęście miałam towarzystwo, więc czas nam jakoś zleciał. Na dworcu spotkałam się z koleżanką R., którą poznałam przez internet i w końcu poznałam na żywo. To właśnie z nią spędziłam cały weekend. :D
Znajoma.
Cieszę się, głównie dlatego że JEDZENIE.
TAK WŁAŚNIE. Jedzonkoooo.
Potem pochodziłyśmy po "słynnym" Hongdae, dzielnicy klubowej. Nie zrobiła ona na mnie większego wrażenia, pewnie głównie dlatego, że byłyśmy tam za dnia.
Kpopowy stuff. Wbrew pozorom oprócz puszczanego dosłownie wszędzie kpopu i reklam z idolami nie spotkałam się jeszcze ze zbytnią ilością franczyzy. ;)
Krem do rąk (obłędna cena ponad 16zł za kilkadziesiąt ml, za to w uroczym opakowaniu i z kpopowym idolem namawiającym cię do kupna).
A to już okolice Hapjeong. Chyba. Nie pamiętam. :D
Widok z mojego okna (na 21. piętrze) - taki ruch panował na ulicach po drugiej w nocy
A to już widoczki z okna o szóstej rano - widać rzekę Han.
Pilnował mnie kot znajomej.
Czekając na autobus...
Zanim dotarłyśmy w okolice pałacu, zboczyłyśmy na Insa-dong (klik).
Dużo ludzi, dużo sklepów, oraz zasada, przez to którą...
...Starbucks na tej ulicy musiał być zapisany w hangulu. ;)
Dostałyśmy ciasteczka orzechowe, jeszcze ciepłe! Były pyszne.
Powyższe trzy zdjęcie przedstawiają lody w chrupce kukurydzianej, oraz proces pompowania tychże lodów do chrupki. Skojarzenia się nasuwały, znajoma nie chciała się do mnie przyznawać... Ale cóż ja mogę na to poradzić. ;)
W drodze do pałacu.
Takie tam.
Kamienne dziadki w Korei (a w szczególności na wyspie Jeju) są słynne z tego, że jeśli dotknie się ich nosa, to urodzi się syna. ;)
Niestety do góry nie można było wejść. :c
Autentyczny tradycyjny dom koreański, poniżej zdjęcia z wnętrza:
Koreański tramwaj z czasów, kiedy jeszcze tramwaje po Korei jeżdziły.
Część skansenu. Odtworzono tradycyjną koreańską wioskę, ze sklepikami z materiałami i chińską medycyną.
A to już odtworzona uliczka z przełomu XIX/XX wieku. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie!
Wnętrze restauracji.
Rower z epoki.
Kawiarenka, do której można było wejść.
Sklepik z manhwami (komiksami koreańskimi)!
Szkoła podstawowa.
Z moim chińskim znakiem zodiaku, smokiem.
Jak tak patrzę na te zdjęcia to aż mi się chce obejrzeć jakąś dramę historyczną, ale potem sobie przypominam jak rozwlekłe są dramy historyczne w wykonaniu koreańczyków. ;)
A tu już zderzenie z rzeczywistością - starożytne budowle na tle drapaczy chmur.
No cześć.
Strażnicy na warcie przed bramą Gwanghwamun. Akurat udało mi się złapać na filmiku zmianę warty! ;)
Brama.
A tak wygląda przed bramą.
Król Sejong wśród ludu.
Po zwiedzaniu, nieco padnięte, poszłyśmy jeszcze na zakupy (potrzebowałam parę niezbędnych rzeczy, typu miska na płatki, które namiętnie jem tutaj na śniadanie ;)), a potem spotkać się w Hongdae z kolegą F. ze studiów, z którym udałyśmy się na obiad. Na kurczaka. Po czym okazało się, że kolega F. nie je mięsa. :')
Po posiłku znajoma odtransportowała mnie na autobus i po niecałych dwóch godzinach byłam już w akademiku.
Jako ciekawostkę pokazuję książkę, którą sobie kupiłam w Seulu - nowelizację do filmu Pacific Rim (UWIELBIAM). Zaczęłam czytać, ale idzie mozolnie z powodu braku słownictwa i czasu, żeby go sprawdzać.
Okej, to tyle na razie, kolejne sprawozdania później - o nauce, kampusie, jedzeniu (duh) i tak dalej.
Powinnas zalozyc osobnego instagrama albo tmbr na te zdjecia ♥
OdpowiedzUsuńEkstra zdjęcia i ciekawe wpisy, czytam każdy z fascynacją :D
OdpowiedzUsuńhttp://3.bp.blogspot.com/-FPNlN4jyIh8/Ui8r_2JFTzI/AAAAAAAAAa8/oX1xRi7kyTQ/s640/2013-09-01+11.20.12.jpg R jest the best :DDD
OdpowiedzUsuńjuż dwa razy przeglądałam foty eh :P
Ja poproszę o wyszukanie szczegółowych informacji dotyczących TEGO pomnika, wiesz którego. Bo jednak nie czaję :D
OdpowiedzUsuńOraz chrupki z lodami i foty żarcia nadal rządzą. Jeszcze!
Super zdjęcia. Dzięki za tę odrobinę egzotyki :))
OdpowiedzUsuń